Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26
|
27
|
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06
|
07 |
08 |
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Najnowsze wpisy, strona 13
KIM JESTEM - JESTEM SOBIE
Jestem sobie prawdą
Fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem
Sobie matką, sobie bratem
Szatanem jestem złym
Aniołem z aureolą
Wrogiem i kochankiem
Aktorem z ulubioną rolą
Dopełnieniem świata
Oceanem, pustą szklanką
Jestem i wyrokiem
Nawet sędzią, nawet katem
Nawet katem jestem ja
Jestem, jestem wszystkim
Nawet Bogiem
Tylko sobą być
Sobą być nie mogę o... nie...
wczorajsza noc była koszmarna. wyłam do poduszki do godziny 1, wyobrazałam sobie jak nalewam goracej wody do wanny i podcinam sobie zyły i wchodze do niej... i jak na moim pogrzebie ludzie mowią "a taka wesoła była, taka miła". wiem, ze nie moge tego zrobic, nie jestem w stanie, ale czasem jak mi ciezko to ta mysl jest szczytem gory rozpaczy. gory, ktora usypala sie przez lata z wszystkich smutkow i trosk. mysl o smierci.
z jednej strony dobrze mi z nim, przy nim zapominam o wszystkim co złe o wszystkim co mnie teraz dobija... z drugiej strony kazda klotna, kazda jego pretensja podcina mnie z nog, zabiera mi tlen, zabiera mi radosc zycia, zabiera mi wszystko. nienawidze sie z nim klocic, nienawidze zmierzłosci, pretensji ahhh. zima mnie dobija, znow po zmroku dopada mnie handra. zycie mnie dobija. dobija mnie to, ze uwaza, ze jestem ciezka, dobija mnie to, ze ma pretensje o fałdki na brzuchu, dobija mnie mysl o maturze. mimo tego, ze mu sie nie podobam, ze chcial by mnie zmienic ja nie popadne w kompleksy, chociaz to najlepsza droga-zdolowac kogos powiedziec, ze jest brzytki i gruby, ze jest ciezki i ma tłuszcz na brzuchu. ale ja sie nie dam, nie zniszczyc tego co budowałam przez tyle lat - poczucia wlasnej wartosci i wiary w siebie, poprostu tego nie dam. nie jestem gruba, waze 52 kg. to, ze ktos nie potrafi mnie podniesc to nie znaczy, ze jestem za ciezka. bardzo mnie to dobija. ze on zwala na mnie to, ze sam nie jest doskonaly. prosze nie pytaj mnie o tą notke, to sa moje mysli nie mam zamiaru sie z nich tlumaczyc. poprostu chce byc szczera na blogu a nie pisac tego co bys chcial przweczytac. zle mi, chyba znow przepłacze te noc. a rano bede straszyc workami pod oczami.
mam głebokiego doła. placze odkąd pszyszlam ze szkoly, czyli od 15.30. i wcale nie jest mi lepiej. mam poprostu dosc zycia i wszystkich. a najbardziej dobija mnie...
czasem dopada mnie lęk. ze ona moze umrzec nagle, ze moze zostawic mnie na swiecie calkiem samą. tak jak on zostawił nas obie calkiem same. ta mysl sprawia, ze panikuje, ze chce z nia byc caly czas ze jej potrzebuje, ze bez niej nie poradzilabym sobie. niechce, zeby kiedys mnie zostawiła bez slowa jak on. chyba tego bym nie wytrzymała. chociaz jestem zdania, ze to co nas nie zabije umocni nas, ten bol bylby jednak zbyt wielki. prosze Boze daj jej zyc dlugo.
wiec powinnam chyba cos napisac. uracze wiec czytelnikow przypadkowych i stalych [jesli tacy istnieja] notka nt. moich snow. sny moje ostatnio dzialaja pewna okreslona metoda a mianowicie dzialaja jak lupa. powiekszaja, wyolbrzymiaja, uwypuklaja. jesli kogos nienawidze, to we snie nienawidze go mocniej, az do bolu. jezeli mam do kogos zal, to we snie ten zal wylewam, robie rzeczy na ktore nie zdobylabym sie na jawie. jesli kogos kocham to we snie kocham go mocniej. jesli jestem szczesliwa z kims to we snie jestem jeszcze szczesliwsza. dziwne to sny, tak jakby pokazywaly mi co naprawde mysle...