| Kategorie: myśli
06 maja 2007, 22:26
mogłabym być... artystką mieszkajacą gdzies w bieszczadach, w zapadłej wsi, studiowac zaocznie na asp, wykonywać rzeźby, ktore pozniej sprzedawałabym w sklepach dekoratorskich w wielkich miastach, prowadziłabym dom otwarty, w którym zawsze było by pełno gosci, miejscowych i przyjezdnych, i miałabym wlasnego konia, na ktorym jezdziłabym do najblizszego sklepu, i wstawałabym o swicie i kładła sie spac przy kominku...
jest wiele sposobow na niebanalne zycie. ja wybierajac swoją drogę kierowałam sie prostymi zasadami - chce miec w przyszłosci pieniadze. ale czy to naprawde jest szczyt moich marzeń? studiuje diabelski kierunek, do ktorego brak mi przekonania, i brak mi przyjemnosci. przyszłosci widzę niestety zapracowaną chociaz wolałabym ja widziec poswieconą domowi i dzieciom, widze jakąs firme, prowadzoną kosztem spokoju, kontaktu z najblizszymi, wlasnego czasu. czy ja chce tak zyc? ale z drugiej strony nie chce zyc w niepewnosci, nie chce liczyc grosz do grosza... chce sobie pozwolic na małe przyjemnosci i na te wieksze, i na to, zeby mojej rodzinie nic nie brakowało.
jest wiele sposobow na szczescie, niestety nie odkryłam w sobie talentu, ktory dalby mi szanse na zycie dostatnie i pełne pasji... a wspaniale było by robc to co sie kocha:)