stan psyche
10 stycznia 2006, 21:43
z jednej strony dobrze mi z nim, przy nim zapominam o wszystkim co złe o wszystkim co mnie teraz dobija... z drugiej strony kazda klotna, kazda jego pretensja podcina mnie z nog, zabiera mi tlen, zabiera mi radosc zycia, zabiera mi wszystko. nienawidze sie z nim klocic, nienawidze zmierzłosci, pretensji ahhh. zima mnie dobija, znow po zmroku dopada mnie handra. zycie mnie dobija. dobija mnie to, ze uwaza, ze jestem ciezka, dobija mnie to, ze ma pretensje o fałdki na brzuchu, dobija mnie mysl o maturze. mimo tego, ze mu sie nie podobam, ze chcial by mnie zmienic ja nie popadne w kompleksy, chociaz to najlepsza droga-zdolowac kogos powiedziec, ze jest brzytki i gruby, ze jest ciezki i ma tłuszcz na brzuchu. ale ja sie nie dam, nie zniszczyc tego co budowałam przez tyle lat - poczucia wlasnej wartosci i wiary w siebie, poprostu tego nie dam. nie jestem gruba, waze 52 kg. to, ze ktos nie potrafi mnie podniesc to nie znaczy, ze jestem za ciezka. bardzo mnie to dobija. ze on zwala na mnie to, ze sam nie jest doskonaly. prosze nie pytaj mnie o tą notke, to sa moje mysli nie mam zamiaru sie z nich tlumaczyc. poprostu chce byc szczera na blogu a nie pisac tego co bys chcial przweczytac. zle mi, chyba znow przepłacze te noc. a rano bede straszyc workami pod oczami.
Dodaj komentarz