Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23
|
24
|
25 |
26
|
27 |
28 |
29
|
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum maj 2006
a propo notki o substytutach, ci ktorzy zdarzyli ja przeczytac... niby marzenie ma sie spełnic.. ale jakos w to nie wierze... chyba w moim zyciu spełniło sie zbyt mało marzen, abym potrafiła bezkrytycznie uwierzyc w bryze we wlosach i piach pomiedzy palcami... i zadowolonego A. przy boku...
wczoraj z mym lubym i znajomym wybrałam sie na scianke bulderową w mieście mojego lubego. scianka owa znajduje sie na terenie salek przykoscielnych i jest wybudowana z parafialnych srodkow budzetowych. idziemy wiec wczoraj dzwonimy na fare (parafie-dla nieślązaków) odbiera bardzo miła starsza pani i następuje dialog:
MójMen: Szczesc Boze, chcielismy klucz ze scianki, mogla by nam go pani dac?
Moher: Ale przeciez jest transmisja?
MójMen: Jaka transmisja... a tak! Papież. No i co w związku z tym?
Moher: No ale dlaczego nie ogladacie, przeciez to jest takie piękne...?
MojMen: No ale ogladalismy juz 3 dni i w sumie teraz mamy tylko czas zeby pojsc sie powspinac.
Moher: No niewiem, nie ma proboszcza (kobieta kombinuje, zeby nam tylko uniemozliwic wspin)
MojMen: Ale tutaj przyjechał kolega z sasiedniego miasta i dziewczyna specjalnie autobusem...
Moher: Noo dobrze...
I z wielka łaska nas wpusciła. MojMen wzial klucz z haka, wisiało tam wiecej kluczy, ale tym zawsze otwierali dzwi. Idziemy do salek, otwieramy pierwsze drzwi-pasuje, chcemy otworzyc scianke-nie pasuje? Co jest? Czyzby zamki wymienili? Idziemy sprawdzic czy kibel tez otwiera, bo ten klucz zawsze otwierał. Kibel ok. Co jest? Idziemy spowrotem na fare. MojFacet juz taki zniesmaczony, ze znow musi z Moherem gadac. Dzwonimy na domofon, babka znow milym glosem "SLUCHAM!" no to mowimy jaka sytuacja, ze zly klucz. Ona z taka satysfakcja "Innego nie ma:>". A my załamka. Taka wielka katoliczka, matka proboszcza a tu nie dosc, ze jest niemiła to jeszcze kłamie, bo kluczy był caly pęk.
Ale nie dalismy sie tak łatwo pokonac byleMoherowi. Pokonalismy z jakies 5 km z buta i w sąsiedniej miejscowosci wspinalismy sie na piaskowca;] Itakze jestesmy górą;]
I tak wolałam Jana Pawła II:( i smutno jakos tak jak w oknie pojawia sie niemiec, ktory powinien siedziec przy ksiazkach a nie isc do ludzi i krzewic wiare. nie ma polotu, nie ma charyzmy, nie ma młodosci, nie ma niczego co by przemawiało do młodych. smutno i tesknie:(
po wymianie procesora, plyty głownej i RAMu moj komputer chodził jak po masle, pomijając to, ze bios nie czytał DVDromu, a Linux wogole nie chodził... ehh informatycy jak z koziej ... trabka. niby powymieniali ale i tak nic nie chodzi. i meczyłam sie tak przekładajac zworki z miejsca na miejsce i chyba nie poradziłabym sobie bez pomocy A. ktory w 2 godziny nie dosc, ze naprawił DVD (cos z tasmami tudzież slotami było) to jeszcze naprawił Linuxa:) i teraz mi pieknie i legalnie wszystko chodz:) jestem dumna i szczesliwa, ze mam takiego fajnego chlopaka:) grunt to miec pasje, wtedy jest sie naprawde ekspertem w dziedzinie:) mam nadzieje, ze elektronika i telekomunikacja od pazdziernika stana sie moją pasją;] ale narazie jutro matura z polskiego:)
Koło drzewka
Stanął dworek
A za dworkiem
Stał jaworek
A w jaworku
Stało dziecię
i zbierając
duże smiecie
Krzyczy tak!
Zaśmiecacie
Gaj zielony
Zaśmiecacie
Swoje strony
Zamiast śmiecić
Tu u siebie
Tam za Odre
Wór po chlebie
sobie wrzuć!
Jaki morał
z tej piosenki?
Jaką wartość
niosą dźwieki?
Gdy u Niemców
bedzie hasiok*
Nasi zjadą
posprzątają
za Euro;)
napisane dzis na hamaku na bakonie przezemnie czyli Izu. All rights reserved. Spiewać na melodie piosenki kolonijnej o zacnym tytule "Moje nogi pachną cudnie".
* wytłumaczenie dla nieślązaków: hasiok = kosz na śmieci;] tak mi sie jakoś zrymowało;]