15 października 2007, 22:00
jaka ja? ostatnio naszła mnie mysl, ze zbyt duzo od siebie wymagam. ciągle robie sobie wyrzuty, ze za mało siebie poswiecam wspinaniu, ze mogłabym byc duzo lepsza we wspinaczce, ale mi sie nie chce. ze zbyt malo gór zdobyłam, zbyt mało ksiązek przeczytałam, zbyt malo wiem o linuksie (moja wina, ze od 2 lat sie nie psuje?) wydaje mi sie, ze interesuje sie duzą liczba rzeczy ale nie do końca. po ostatniej BACE tak sobie myslalam, jaki panel mogłabym przygotowac? ludzie robią panele o japonii... przeciez ja przeczytałam mitologie japonii jak mialam 15 lat, gdzie to sie podziało? i sie frustruje.
z drugiej strony rozmawiałam ostatnio z gosia. powiedziala mi, ze zaczyna chodzic po gorach. ze latem byla z tesciem i szwagrem w tatrach i zdobyla kasprowy i giewont i jest z siebie dumna, i bała sie łancuchow i miala zakwasy przez 2 dni i bylo bardzo fajnie:)
pogratulowałam jej a w duszy pomyslalam sobie " ja zdobylam kasprowy, giewont, koscielec, zawrat, wrota chałubinskiego, szpiglas, prawie rysy bez 10 metrów i świnice x2, a z poza tatr to rycerzowa, wielka racza, przegibek, czantoria, stozek, szyndzielnia, skrzyczne, barania gora ilestam razy, klimczok, pilsko x2, babia góra x3 z czego dwa wejscia noca. w skałach robie drogi V - V+ przy asekuracji na wędke i prowadze drogi IV+. po kazdym z tych wejsc mialam zakwasy. i co j a d a l e j m a m s i e c z u c g o r s z a? m a m w y m a g a c o d s i e b i e j e s z c z e w i e c e j? nie chodzi mi o to, zeby osiasc na laurach, tylko zeby wreszcie wyciagnac z zycia troche szacunku dla siebie samej, zeby zbilansowac, spojzec na siebie naprawde obiektywnie i cieszyc sie zyciem i robic cos, co naprawde sprawia przyjemnosć, a nie po to, zeby poprawic swoje własne prywatne statystyki w samoocenie.