03 grudnia 2006, 16:02
znow brakuje mi ojca. chcialabym poprostu z nim usiasc, przytulic sie i pogadac o dupie marynie. a tak siedze sama w pustym, ciemnym i cichym domu i nie potrafie sobie poradzic ze soba. a czasami pomoglo by poprostu pogadanie o dupie marynie z ojcem. ale on mnie zostawil prawie 7 lat temu. i nie chce wrocic. i juz nawet nie czuje jego obecnosci w niebie, nie czuje jego ochrony. czyzby o mnie zapomnial?
brakuje mi ludzi. takich zwyklych, ktorzy by zapytali "hej co tam u ciebie? idziemy na spacer?" brakuje mi przyjaciol. mam tylko a, ale nie mozna tak tylko z jednym czlowiekiem caly czas. tak naprawde jestem samotna. niewiem czy w raz z dorosloscia traci sie wszystkich przyjaciol? czy poprostu ja cos zaniedbalam po drodze? wszyscy sie rozeszli swoja sciezka. ja zostalam sama.
dobija mnie samotnosc mamy. ona nie moze byc szczesliwa bez przyjaciol. dlaczego ona ma spedzic sylwestra w robocie a nie z grupa przyjaciol bawiac sie? czy zycie jest az tak kurwa niesprawiedliwe? mam juz tego wszystwiego dosc. mam dosc polski. mam dosc moich znajomych, ktorzy nie chca byc kims blizszym, mam dosc samotnosci. mam dosc pustego domu. mam dosc tesknoty za ojcem. mam dosc tesknoty za babcia. mam dosc ludzi na studiach, go ktorych trzeba sie dobijac zeby ze mna pogadali. mam dosc zycia.
A. nie komentuj tej notki, jezeli masz zamiar napisac tylko cos w stylu "przesadzasz, wez sie w garsc" takie komentarze nic mi nie daja. jezeli drazni cie moj stan to wogole zapomnij o tej notce i najlepiej nie wchodz na bloga. przy tobie bede sie starala trzymac fason i usmiech.