Archiwum styczeń 2006, strona 1


dosc dosc dosc
Autor: izumi
11 stycznia 2006, 21:14
mily dzien, mialam dobry humor, udalo mi sie znalesc duzo materiałow do matury ustnej pogrupowałam je, pościągałam. nawet pozartowałam z mamą. załaczylam Psi. i nadszedł moj facet ze skwaszona miną i pretensjami, ze go olewam, bo dzis posllalam tylko 2 smsy. dosc dosc dosc:( juz nie moge tych wyrzutow. poprostu radosc zycia ze mnie uciekla jak powietrze przez pekniety balon. poprostu jego zle humory i doly dzialaja na mnie tak przybijajaco, ze czuje sie staro i zmierzle. jesli on musi zaczac rozmowe ze mną od poskarzenia sie na mnie, od zrobienia mi masy wyrzutow, wrez psychicznego nakrzyczenia na mnie, ze jak ja moge tak go olewac i jaka to jestem zla, bo on sie zastanawial co ja robilam a ja nie poslalam zadnego smsa. znow chce mi sie wyc do poduszki. czuje sie staro i zmierźle. i znow mam ochote sie rozbeczec, ale trzeba bedzie z tym poczekac az mama pojdzie. trzecia z kolei przepłakana noc, no ladnie, moj rekord. ale juz nie wytrzymuje psychicznie. nienawidze jak to robi. najpierw wyrzywa sie na mnie a pozniej udaje ze przeciez wszystko ok, i zmusza mnie do usmiechu. a ja musze go zapewnic, ze wszystko w pozadku bo inaczej znow haja i wszystko od nowa. wlasnie sie zaczyna. bo od 5 minut nie posłałam usmiechu na gg. poprostu juz tak nie moge, chyba oszaleje.
piosenka dnia, sluchałam ja dzis u przyjaciółki:...
Autor: izumi
10 stycznia 2006, 22:07
KIM JESTEM - JESTEM SOBIE

Jestem sobie prawdą
Fałszem i zagadką też
Jestem sobie ojcem
Sobie matką, sobie bratem
Szatanem jestem złym
Aniołem z aureolą
Wrogiem i kochankiem
Aktorem z ulubioną rolą
Dopełnieniem świata
Oceanem, pustą szklanką
Jestem i wyrokiem
Nawet sędzią, nawet katem
Nawet katem jestem ja
Jestem, jestem wszystkim
Nawet Bogiem
Tylko sobą być
Sobą być nie mogę o... nie...
stan psyche
Autor: izumi
10 stycznia 2006, 21:43
wczorajsza noc była koszmarna. wyłam do poduszki do godziny 1, wyobrazałam sobie jak nalewam goracej wody do wanny i podcinam sobie zyły i wchodze do niej... i jak na moim pogrzebie ludzie mowią "a taka wesoła była, taka miła". wiem, ze nie moge tego zrobic, nie jestem w stanie, ale czasem jak mi ciezko to ta mysl jest szczytem gory rozpaczy. gory, ktora usypala sie przez lata z wszystkich smutkow i trosk. mysl o smierci.

z jednej strony dobrze mi z nim, przy nim zapominam o wszystkim co złe o wszystkim co mnie teraz dobija... z drugiej strony kazda klotna, kazda jego pretensja podcina mnie z nog, zabiera mi tlen, zabiera mi radosc zycia, zabiera mi wszystko. nienawidze sie z nim klocic, nienawidze zmierzłosci, pretensji ahhh. zima mnie dobija, znow po zmroku dopada mnie handra. zycie mnie dobija. dobija mnie to, ze uwaza, ze jestem ciezka, dobija mnie to, ze ma pretensje o fałdki na brzuchu, dobija mnie mysl o maturze. mimo tego, ze mu sie nie podobam, ze chcial by mnie zmienic ja nie popadne w kompleksy, chociaz to najlepsza droga-zdolowac kogos powiedziec, ze jest brzytki i gruby, ze jest ciezki i ma tłuszcz na brzuchu. ale ja sie nie dam, nie zniszczyc tego co budowałam przez tyle lat - poczucia wlasnej wartosci i wiary w siebie, poprostu tego nie dam. nie jestem gruba, waze 52 kg. to, ze ktos nie potrafi mnie podniesc to nie znaczy, ze jestem za ciezka. bardzo mnie to dobija. ze on zwala na mnie to, ze sam nie jest doskonaly. prosze nie pytaj mnie o tą notke, to sa moje mysli nie mam zamiaru sie z nich tlumaczyc. poprostu chce byc szczera na blogu a nie pisac tego co bys chcial przweczytac. zle mi, chyba znow przepłacze te noc. a rano bede straszyc workami pod oczami.
Bez tytułu
Autor: izumi
06 stycznia 2006, 17:02
mam głebokiego doła. placze odkąd pszyszlam ze szkoly, czyli od 15.30. i wcale nie jest mi lepiej. mam poprostu dosc zycia i wszystkich. a najbardziej dobija mnie...