mily dzien, mialam dobry humor, udalo mi sie znalesc duzo materiałow do matury ustnej
pogrupowałam je, pościągałam. nawet pozartowałam z mamą. załaczylam Psi. i nadszedł moj facet ze skwaszona miną i pretensjami, ze go olewam, bo dzis posllalam tylko 2 smsy. dosc dosc dosc:( juz nie moge tych wyrzutow. poprostu radosc zycia ze mnie uciekla jak powietrze przez pekniety balon. poprostu jego zle humory i doly dzialaja na mnie tak przybijajaco, ze czuje sie staro i zmierzle. jesli on musi zaczac rozmowe ze mną od poskarzenia sie na mnie, od zrobienia mi masy wyrzutow, wrez psychicznego nakrzyczenia na mnie, ze jak ja moge tak go olewac i jaka to jestem zla, bo on sie zastanawial co ja robilam a ja nie poslalam zadnego smsa. znow chce mi sie wyc do poduszki. czuje sie staro i zmierźle. i znow mam ochote sie rozbeczec, ale trzeba bedzie z tym poczekac az mama pojdzie. trzecia z kolei przepłakana noc, no ladnie, moj rekord. ale juz nie wytrzymuje psychicznie. nienawidze jak to robi. najpierw wyrzywa sie na mnie a pozniej udaje ze przeciez wszystko ok, i zmusza mnie do usmiechu. a ja musze go zapewnic, ze wszystko w pozadku bo inaczej znow haja i wszystko od nowa. wlasnie sie zaczyna. bo od 5 minut nie posłałam usmiechu na gg. poprostu juz tak nie moge, chyba oszaleje.
Dodaj komentarz