Archiwum marzec 2007


list z podróży wgłąb siebie
Autor: izumi
28 marca 2007, 22:33
jest inaczej niz myslalam. myslalam, ze po tym jak juz mialam wszystkiego dosc, to bede cieszyc sie wolnoscią, zamkne na chwile za soba drzwi, odwroce sie do niebieskiego nieba i zaczne myslec nad soba. ale jest inaczej. tesknie maniakalnie, i maniakalnie boje sie. i znow jest tak jak wtedy po bace. a wtedy bylam szczesliwa. bylam tez cholernie nieszczesliwa. mialam depresje. ale bylam cholernie szczesliwa, ze mam Jego.wtedy w pazdzierniku bylo mi dobrze, bo mialam Go przy sobie. i byl wesoly, i powazny, i podtrzymywal mnie na duchu. i chyba byl szczesliwy, bo czul, ze Go doceniam, bo doceniali go inni, bo spedzil dwa dni wsrod przyjaciol, wsrod ktorych bylo mu dobrze. i mi bylo dobrze z Tamtym czlowiekiem. tak naprawde wtedy czulam, ze moge tak juz do konca. no ale niestety nie jest tak caly czas. a chcialabym, zeby bylo. poziej jak zwykle to opadlo, zezwyczajnilo sie, sklocilo, zabliznilo, przemilczalo i zranilo. i znow cos mnie w zyciu uwieralo. ale zeby nam sie tak fajnie we dwoje zyło. zeby On byl spełniony i mial i byl tym wesolym, bezproblemowym, wyluzowanym A. jakiego poprostu uwielbiam... i ja, zebym byla taka oddana i pewna i szczesliwa i radosna... jak tego dokonac? czy wystarcza checi? ja chce bardzo.
z wewnetrznych przemyslen natury skrytej
Autor: izumi
15 marca 2007, 22:50
głeboko i desperacko poszukuje siebie w sobie, szukam siebie pod stertą masek, płaszczy, cudzych wizji i oczekiwan, szukam siebie takiej jaka jestem w srodku, takiej jaka jestem naprawde. czy znajde? to dobre pytanie, moze mnie juz nie ma?:)
cytat
Autor: izumi
06 marca 2007, 23:49
" ... Boże, jeżeli za każde marzenie mam płacic kilogramami cierpienia, to prosze pozbaw mnie częsci duszy odpowiedzialnej za generacje marzeń ... "
bilans emocjonalny
Autor: izumi
06 marca 2007, 23:42
jestem rozchwiana, w dzien tryskam pozytywna energią, zycie jest proste, wiosna, mlodosc, radosc, nadzieja, w nocy ciemnosc. jak patrze w przeszlosc w czasy licealne, to widze kolorową feerię barw, tecze obracajaca sie jak w kalejdoskopie, szalenstwo młodosci. i czuje zal, ogromny, ze to juz pozostalo za mną, ze nie ma juz szans na powtorke tych chwil kolorowych, chyba najpiekniejszych w moim zyciu. mam uczucie spalonych mostow, nienawidze tego uczucia. (a. czesto mowi, ze nienawidzi, nienawidzi kogos tam, czegos tam, jakiejs sytuacji, ja zastanawiąjac sie nad tym stwierdzilam, ze nie nawidze jedynie niektorych uczuc i moich stanow depresyjnych. do niczego innego na swiecie nie czuje nienawisci.) czasami jak siedze wieczorem tak jak dzis to tak bardzo bym chciala wstac jutro i pojsc do miarki na lekcje, spotkac sie ze starymi ludzmi, z ktorymi bylo mi tak dobrze... ale to juz nie mozliwe. z ta mysla sobie nie radze. ze cos przeminelo. ze cos co bylo dobre przeminelo. byc moze w moim zyciu zbyt wiele dobrego przeminelo bezpowrotnie. teraz jest mi tak sobie. w tej chwili naprawde czuje sie fatalnie. traktuje tego bloga terapeutycznie. wczoraj dzieki temu ze napisalam notke nie plakalam, przelalam niemoc na klawiature. dzisiaj juz mi sie chyba ten myk nie uda. ciezkie lzy spadaja po policzkach. łzy, ktore nie przynosza ukojenia. zbyt dobrze je znam. kazdą
to znow wraca
Autor: izumi
05 marca 2007, 23:57
znow czuje to co jesienią, w dzien gdy swieci slonce wszystko wydaje sie proste, poukladane, lecz gdy zachodzi slonce czarny pies czai sie pod moim lozkiem. czeka by zaatakowac, rozszarpuje moje mysli na strzępy, targa moim cialem w rozpaczliwym szlochu. czuje wtedy ze jestem w zyciu bez wyjscia, ze nie moge zrobic nic by poprawic moja sytuacje. chociaz jest lepiej niz jesienią, wiem, ze nie jestem sama, mam przyjaciol, ale jednoczesnie wiem, ze oni mi nie pomogą, moga wesprzec doradzic ale nie rozwiąza moich problemow za mnie. sama musze sobie z nimi radzic. kompletnie sama.

jezeli to potrwa dluzej to cos czuje, ze skoncze na kozetce u psychologa/psychiatry, ktory po totalnym wypompowaniu mnie z pieniedzy stwierdzi, ze mam zaburzenia osobowosci związane ze zbyt wygorowanymi oczekiwaniami wobec zycia i frustracją spowodowaną niemoca spelnienia tych wymagań, spowodowane najwyrazniej dorastaniem bez ojca. przepisze antydepresanty i kaze wyzucic wszelkiego rodzaju zyletki z domu. a ja na prochach odnajde radosc zycia.

idę do lozka, bo moj kochanek czarny pies czeka, by utulic mnie do snu placzem.